22.06.2008

Każda powierzchnia może być komputerem

Nie tak dawno Bill Gates zaprezentował światu TouchWall – prototyp nowego komputera w formie ekranu szerokości 4x6 stóp (ok. 1,2m x 1,8m). Gates uważa, że w niedalekiej przyszłości wszystko da się zamienić w komputery, w tym również ściany naszych domów i biur. O ile dziś takie komputery są jeszcze dość drogie (ok. 10 tysięcy USD), w niedalekiej przyszłości staną się osiągalne (również ich oprogramowanie) dla przeciętnie zarabiającego konsumenta. Zdaniem szefa Microsoftu, kiedy tylko będziemy chcieli skorzystać z takiego komputera, jego oprogramowanie będzie w stanie nas rozpoznać.

Źródło zdjęcia: Microsoft

W ten sposób zbliżamy się krok po kroku do wizji przyszłości zaprezentowanej w filmie „Raport mniejszości”, w którym takie ekrany komputerowe były w stanie rozpoznać przechodzące obok nich osoby i przekazać im spersonalizowany komunikat.
Chociaż wydaje mi się, że to jeszcze mimo wszystko dość odległa przyszłość, to jednak może już dzisiaj mieć istotne konsekwencje dla nauki. Otóż planując dziś reformy kształcenia na różnych szczeblach edukacji, należy tak zaplanować programy nauczania, aby każdy uczeń był zmuszony pracować z komputerami na każdych zajęciach, w jakich bierze udział. Społeczeństwo wiedzy wymagać będzie nie tyle perfekcyjnej znajomości samych komputerów, ale przede wszystkim umiejętności ich wykorzystania w najróżniejszych sytuacjach życiowych, osobistych i zawodowych. Brak takiej edukacji dzisiaj może skutkować informatycznym analfabetyzmem jutro. Umiejętność wykorzystania komputerów do rozwiązywania zadań i problemów będzie bowiem decydowała wprost o naszym sukcesie życiowym.
W kontekście pomysłu na rozdawanie komputerów czy laptopów dla polskich uczniów – warto apelować o zmianę sposobu realizacji programów nauczania. Każdy nauczyciel powinien mieć obowiązek pracy z komputerami na swoich zajęciach, a zatem powinien być nie tylko odpowiednio przeszkolony aby mógł się sprawnie posługiwać komputerem (co najmniej równie sprawnie jak jego uczniowie), ale również dość kreatywny, aby mógł te komputery posiadane przez szkołę efektywnie wykorzystywać w nauczaniu. To jest moim zdaniem prawdziwe wyzwanie reformy edukacji, które spowoduje zmianę jakościową i przyczyni się do budowy społeczeństwa wiedzy.

1.06.2008

Wykluczeni finansowo

Z opublikowanych przed kilkoma dniami przez Komisję Europejską danych wynika, że 40% Polaków jest wykluczonych finansowo, czyli nie korzysta i/lub nie ma dostępu do podstawowych produktów finansowych dostępnych na rynku. Problem ten dotyczy głównie Polaków poniżej 25. roku życia, emerytów, osób mało zarabiających, niewykształconych i bezrobotnych.Według raportu, w 15 krajach starej UE tylko dwóch na dziesięciu dorosłych mieszkańców nie korzysta z usług banków, co trzeci nie ma oszczędności, zaś 40% - nie ma kredytu, choć tylko jeden na dziesięciu przyznaje, że mu go bank odmówił. W nowych krajach członkowskich UE połowa mieszkańców nie ma konta (w Polsce 56%), tyle samo nie ma żadnych oszczędności (w Polsce 60%), a około trzy czwarte nie ma dostępu do kredytu odnawialnego (w Polsce 73%).Danym tym trudno się dziwić. Rynek finansowy rozwija się bardzo szybko – powstają nowe produkty, stwarzane są nowe możliwości inwestycji, ale za tym nie idzie edukacja inwestorów. Od kilkunastu lat edukacja finansowa – tak młodzieży, jak i osób dorosłych - w Polsce leży odłogiem. Żaden z rządów nie przywiązywał do niej nigdy uwagi, uważając, że Polacy nauczą się przecież zarządzać własnymi finansami w praktyce, najlepiej na własnych błędach. Nie ma też żadnej debaty publicznej, która sprzyjałaby podjęciu skoordynowanych działań edukacyjnych na poziomie ogólnokrajowych. Nie ma też woli wprowadzenia takiego przedmiotu do szkół – pomimo, że umiejętność zarządzania finansami jest podstawową kompetencją życiową, dla władz oświatowych jest to nic nie znacząca umiejętność, znacznie mniej przydatna niż nauka o tańcu… Pozostają zatem inicjatywy oddolne, pozarządowe, dzięki którym Polacy mogą pogłębiać swoją wiedzę. Jednak mimo , że takie programy edukacyjne jak „Moje finanse”, „Z klasy do kasy”, czy „Szkolna Internetowa Gra Giełdowa” docierają do kilkuset tysięcy uczniów, to zdecydowanie za mało, aby młodzi ludzie byli przygotowani do samodzielności finansowej. Mamy w Polsce paradoksalnie sytuację identyczną jak w Stanach Zjednoczonych. Analitycy rynku finansowego zauważyli tam, że „zbyt mało młodych ludzi nabywa umiejętności finansowych. Rzadko uczą się tego od rodziców, a jeszcze rzadziej otrzymują odpowiednią edukację w szkole (…) Nie chodzi o to, aby uczyć, jak wykorzystać zwyżkę na giełdzie aby zarobić, ani jak zdywersyfikować swój portfel inwestycyjny. Tu chodzi o zupełne podstawy – budżet domowy, zrównoważone wpływy i wydatki, oszczędzanie na ważne cele życiowe takie jak mieszkanie czy emerytura albo o umiejętność racjonalnego korzystania z karty kredytowej.” (czytaj więcej: Za mało edukacji finansowej). Bez podjęcia zdecydowanych działań na poziomie ogólnopolskim i przeznaczenia na nie środków publicznych, problem wykluczenia finansowego w Polsce będzie się z roku na rok pogłębiał.