18.04.2008

EDUNEWS.PL coraz ważniejszym źródłem wiedzy i inspiracji dla edukatorów

Portal WWW.EDUNEWS.PL działa nieco ponad dwa miesiące, a już stał się źródłem cennej wiedzy na temat trendów we współczesnej edukacji, innowacyjnych metod nauczania i uczenia się, doświadczeń zagranicznych z wykorzystaniem technologii komunikacyjnych w edukacji, czy projektów edukacji społecznej i edutainment zwracających uwagę społeczeństwa na ważne zjawiska i problemy społeczne. Dziś właśnie ukazało się w portalu dwusetne opracowanie, co umiejscawia portal w gronie najszybciej rozwijających się mediów edukacyjnych w Polsce.
Cieszymy się, że EDUNEWS.PL okazuje się być dla społeczności internetowej ważnym miejscem do dyskusji na tematy edukacyjne. Dział „Debaty edukacyjne” jest obecnie jednym z trzech najpopularniejszych – obok działów „Edutainment” oraz „Badania i analizy” - jeśli chodzi o wypowiedzi osób zainteresowanych rozwojem polskiej edukacji. Na łamach portalu publikuje już kilkunastu autorów z całej Polski, którzy znaleźli w nim miejsce na prezentację swoich opinii i poglądów dotyczących szkoły czy szeroko rozumianych zagadnień z zakresu edukacji przez całe życie.
O rozwój portalu EDUNEWS.PL zadba Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego „Teraz edukacja”, dla której portal będzie jednym z głównych projektów. Odpowiadając na potrzeby użytkowników w najbliższych miesiącach w portalu znajdą się prezentacje materiałów multimedialnych i wideo, które są wykorzystywane do celów edukacyjnych. Rozbudowa działu Multimedia jest ważnym kierunkiem rozwoju i jednym z priorytetowych zadań stojących przed Fundacją.

14.04.2008

Niepraktyczne podstawy przedsiębiorczości

Na stronie men.gov.pl można się zapoznać z propozycjami nowych podstaw programowych dla szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Z racji zaangażowania w edukację ekonomiczną, finansową i przedsiębiorczości, postanowiłem przyjrzeć się założeniom dla prowadzenia zajęć z podstawy przedsiębiorczości.
Co to znaczy być przedsiębiorczym? Uważam, że trzy najważniejsze wyznaczniki bycia przedsiębiorczym to: odpowiednia aktywna i twórcza postawa, umiejętność liczenia (zarządzania finansami) przejawiająca się w efektywnym oszczędzaniu i inwestowaniu oraz umiejętność planowania i realizacji projektów (nie tylko gospodarczych). Te elementy można uznać za fundamenty osoby przedsiębiorczej. Wszystkie pozostałe elementy, które wpisano do podstawy programowej - dotyczące wiedzy o rynku i gospodarki, zasad funkcjonowania przedsiębiorstwa i innych instytucji rynku pracy - to tylko dodatki, dzięki którym osoba przedsiębiorcza może lepiej wykorzystać swój potencjał i posiadane informacje. Dlatego przedmiot, który ma uczniom przekazać podstawową wiedzę na temat podstaw przedsiębiorczości, musi skupić się właśnie na tych trzech elementach.
W podstawie programowej ujęto je pobieżnie i teoretycznie. W wymaganiach szczegółowych znalazły się cechy postawy „człowieka przedsiębiorczego”, omówienie zasady pracy zespołowej, czy omówienie etapów realizacji projektu. Ale nie wystarczy mówić o tym, jakimi umiejętnościami charakteryzuje się osoba przedsiębiorcza, praca zespołowa czy projekt - powinno się przede wszystkim uczyć projektowej metody pracy, dzięki której uczniowie mogliby zastosować wiedzę teoretyczną w praktyce. Uważam, że większy pożytek przyniosłoby zapisanie szczegółowych wymagań dotyczących konieczności planowania i realizacji projektów (co najmniej kilku w ciągu roku szkolnego), tak aby uczniowie mogli rozwijać swoją postawę przedsiębiorczą w działaniu. Taka umiejętność na pewno przyda się im w życiu. Niestety nie ma też wiele o zarządzaniu finansami osobistymi. Edukacja finansowa jest blisko związana z edukacją przedsiębiorczości, bo każdy przedsiębiorczy człowiek stale liczy i analizuje, czy warto i w jaki sposób wykonać określone przedsięwzięcie, aby zyskać. W podstawie znalazła się „znajomość zasad planowania inwestycji”, ale przecież aby inwestować, trzeba najpierw mieć kapitał. A zatem znów tylko teoria...
Niestety, podejście młodzieży do tego przedmiotu szkolnego jest obecnie, mówiąc językiem uczniów, olewcze. Nie traktują oni tego przedmiotu jako czegoś wartościowego w ich edukacji, gdyż jest on przeteoretyzowany, niepraktyczny i w ocenie uczniów po prostu nieprzydatny. Nauczyciele uczący tego przedmiotu (nawet jeśli są dobrze przygotowani i chcą podnosić jego praktyczną wartość), walczą często z murem obojętności. I uczniów i kolegów po fachu. Zazwyczaj nie mają też sojusznika w dyrekcji szkoły, bo ta zwraca uwagę głównie na przedmioty maturalne. Uważam, że nadal tak niestety będzie. Nic się nie zmieni, bo nadal przedmiot podstawy przedsiębiorczości - przy tak przyjętej podstawie programowej - będzie traktowany po macoszemu. Będzie to, niestety, raczej podstawa anty-przedsiębiorczości...

12.04.2008

Scholaris.pl do renowacji

Uważam, że pogłoski, jakoby scholaris.pl – główny portal edukacyjny MEN – był trupem, są mocno przesadzone. On jest raczej jak przedwojenna kamienica, znajdująca się w stanie ruiny. Trzeba teraz zakasać rękawy i zabrać się do jej renowacji i przebudowy. Uważam, że portal był tworzony w oparciu o błędne założenia, bliższe raczej edukacji XX wiecznej niż XXI wieku. Nowoczesna edukacja w Internecie nie może polegać na tworzeniu edukacyjnego wysypiska. Nie może polegać na naprodukowaniu bez ładu i składu kilku tysięcy materiałów, które potem zamieszcza się na stronie, będąc dumnym, że oto mamy wielkie dzieło. Mam wrażenie, że twórcom portalu od początku brakowało wizji, jak ma on wyglądać, a ciągłe zmiany polityczne w MEN nie pomagały w wyborze kierunku, w którym portal miał się rozwijać. Efekt mamy jak na dłoni. A przecież można znacznie lepiej zarządzać portalami edukacyjnymi – proszę bardzo, dla porównania niemal rówieśnik Scholarisa NBPortal.pl, czyli Portal Edukacji Ekonomicznej NBP. Koszty stworzenia były zapewne porównywalne, ale efekty są o niebo lepsze. Na koniec 2007 roku korzystało z niego już ponad 4 miliony użytkowników. NBPortal ma więcej studentów kursów e-learning niż największe i najsłynniejsze uniwersytety amerykańskie – jak porównywałem w połowie 2007 r., najlepszy wynik odnotował Uniwersytet Phoenix Arizona, który miał nieco ponad 36 tysięcy kursantów, zaś NBPortal około 70 tysięcy.
Kilka razy podejmowałem próbę znalezienia w zasobach Scholaris.pl ciekawych materiałów do wykorzystania w Edunews.pl. Za każdym razem po kilkunastu minutach opadałem z sił... Misją Scholaris.pl jest "zwiększanie efektywności edukacji poprzez zastosowanie elektronicznych zasobów edukacyjnych oraz wykorzystanie nowoczesnych technologii informacyjnych i komunikacyjnych". Spróbujmy może zatem przebudować i uporządkować ten portal, tak, aby stał się on narzędziem ważnym i przydatnym polskim edukatorom.

11.04.2008

Kawałki lektur wystarczą

Moim zdaniem w Ministerstwie Edukacji Narodowej coś się ruszyło. Po kilku dobrych latach marazmu i braku jakichkolwiek pomysłów na rzeczywistą reformę sposobu nauczania, dowiadujemy się co kilkanaście dni o nowych pomysłach dotyczących polskiej edukacji. Warto docenić to, że MEN otwiera się na współpracę ze środowiskami organizacji edukacyjnych, które rzeczywiście, a nie tylko „papierowo” czy strajkowo, są zaangażowane w tworzenie nowej jakości w edukacji. Nie tak dawno pisałem o dobrym pomyśle dotyczącym obowiązkowej nauki języka angielskiego na wszystkich szczeblach kształcenia, a teraz dowiadujemy się, że wreszcie uczniowie będą mieli lżej – nie będą na siłę czytać całych lektur szkolnych, tylko ich fragmenty, które są ważne w ich edukacji.
Oczywiście od razu podniosły się głosy, że to zamach na kulturę polską i degeneracja młodzieży, która będzie się nadawała tylko na zmywak lub do kopania rowów. Wpisy na różnych forach dyskusyjnych są doprawdy zabawne. Spróbujmy wreszcie zrozumieć, że nie tkwimy wciąż w XIX wieku, gdzie z każdej strony grożą nam zaborcy chcący wynarodowić Naród Polski i zepchnąć go do roli służących Europy. Wyniki badań (na całym świecie, także w Polsce) wskazują, że młodzi ludzie od dawna mówią, że dotychczasowe, tradycyjne metody edukacji (oparte m.in. na wykładzie nauczyciela i stercie książek do wbicia do głowy) są dla nich nieprzydatne, nieatrakcyjne, nieangażujące, niepraktyczne – słowem nudne do bólu i są najzwyczajniej stratą czasu. Narzucanie obowiązku czytania kilkudziesięciu lektur szkolnych nie prowadzi wcale do lepszego przygotowania uczniów do samodzielnego życia, ani też do większego patriotyzmu. Nauczanie szkolne musi dziś nawiązywać do współczesnego trybu życia – gdy żyjemy w szybkim tempie, mamy do czynienia z zalewem informacji, przetwarzamy tylko niektóre z nich, selekcjonujemy, łączymy fakty i w ten sposób uczymy się i wyrabiamy sobie pogląd na różne sprawy. Wolałbym, żeby młodzi ludzie z własnej, nieprzymuszonej woli czytali dzieła literatury narodowej, niż udawali, że je czytają, bo tak się im każe w programie nauczania. Skończmy z tą fikcją. Dajmy swobodę nauczycielom decydowania o czym i w jaki sposób poprowadzić lekcję dotyczącą ważnych pozycji literatury narodowej. A moim zdaniem popularność serwisu Wolne lektury świadczy o tym, że również młodzi ludzie chcą je czytać, ale niekoniecznie w sposób narzucany przez szkołę.

Czy szkoła pracuje z głową?

Dzisiaj dołączę się do promocji ciekawego sondażu, autorstwa Małgorzaty Taraszkiewicz. Zadanie nie należy do łatwych, ale daje ogromne pole do popisu. Otóż pytanie brzmi jak w tytule postu: czy szkoła pracuje z głową? Pytanie – jak wyjaśnia autorka - dotyczy problemu respektowania w codziennej pracy szkoły zasad higieny pracy umysłowej, bardzo, bardzo szeroko rozumianej ... ale jak przyznaje, każdy może zrozumieć ten temat, jak chce. Trzeba się zatem wysilić – odpowiedzi nie obszerniejsze niż pół strony oraz kilka kreatywnych pomysłów i rozwiązań (drugie pół strony) – należy przesłać pocztą elektroniczną na adres: biuro@instytut-edukacja.pl  z adnotacją „Sondaż nr 1”. Jak zachęca autorka sondażu, rozwiązania mogą (a nawet powinny) być jak najbardziej szalone, czyli twórcze. Rezultaty sondażu po opracowaniu zostaną opublikowane na łamach Gazety Szkolnej i Awangardy w edukacji. Bardzo jestem ciekaw tego twórczego podejścia. Chociaż obawiam się, że to tzw. temat rzeka i może się okazać, że trudno będzie znaleźć wspólny mianownik wszystkich głosów…

Awangarda w edukacji

Rodzima edukacja potrzebuje pilnie diametralnej przebudowy. Nie wystarczą do tego kosmetyczne poprawki i ciągłe „łatanie” koncepcji edukacyjnych rodem sprzed dwóch stuleci. Potrzebujemy odważnych, ale i mądrych eksperymentów i modernizacji, która pozwoli uczącym się i nauczającym w pełni cieszyć się z osiągnięć cywilizacyjnych oraz korzystać z nowych narzędzi i technik edukacyjnych na wszystkich etapach kształcenia. Im więcej osób będzie nawoływać do zmiany, pisać i głośno mówić o tej prawdziwej reformie systemu edukacji, na którą od wielu lat czekamy, tym lepiej. Dlatego należy się cieszyć, że pojawił się w sieci pierwszy numer „Awangardy w edukacji” – czasopisma, którego twórcy chcą mówić przede wszystkim o edukacji przyszłości i przyszłości edukacji. Jak we wstępie zauważają redaktorzy Awangardy, zmiana musi przecież w końcu nadejść. Być może już dzieje się tak, jak przepowiadał Howard Gardner, twórca teorii Wielorakiej Inteligencji – że tej zmiany w szkole dokona pokolenie, które dotkliwie, bo na sobie, odczuło i odczuwa niedostosowanie systemu szkolnego do życia i oczekiwań rynku pracy. Podobne przemiany dzieją się na całym świecie, ponieważ podtrzymywanie przy życiu dotychczasowych, XIX wiecznych rozwiązań w edukacji, straciło już sens. Młodzi ludzie świetnie to pojmują, bo już od dawna przestali się uczyć w szkole, zdobywając potrzebną im wiedzę praktyczną poza szkołą i formalnym systemem edukacji (co potwierdzają zarówno badania, jak i praktyka). Dlatego nie byłoby dobrze, aby nad założeniami reformy polskiej edukacji pracowali tylko politycy i urzędnicy oświatowi. Forpocztą przemian w polskiej edukacji muszą dziś być chyba inne środowiska.

Wikipedia do szkoły

Wiele się ostatnio mówiło o otwartych zasobach edukacyjnych przy okazji Kapsztadzkiej Deklaracji Otwartej Edukacji. Warto zatem zwrócić uwagę na inicjatywę Wikipedii, która przygotowuje specjalny serwis dla nauczycieli szkolnych i akademickich do wykorzystania na różnych zajęciach. Pomysł świetny, a zarazem prosty w realizacji, zwłaszcza jeśli korzystamy z zaleceń organizatorów. Nasi nauczyciele otrzymują do wykorzystania zgrabne narzędzie, za pomocą którego będą mogli omówić praktycznie dowolny temat, który przyjdzie im do głowy. Ich zadanie polegać może na zrealizowaniu określonego projektu w sieci zamiast na szkolnej tablicy czy w książkach. Nauczyciel zakłada zatem stronę nowego projektu, a następnie zaprasza swoich uczniów do wspólnej pracy. Może to być na przykład opracowanie jakiegoś hasła, ale również tłumaczenie, czy ilustrowanie treści już istniejącego. Choć uczniowie pozostają cały czas pod opieką nauczyciela, który kieruje ich pracami, zyskują większą swobodę działania, mogą wykazać się inicjatywą oraz kreatywnością. Co więcej - nic się nie stanie, jeśli uczniowie nie zdążą na jednej lekcji - mogą kontynuować pracę w domu przy własnych komputerach. Tego typu działanie rozwija dwie kluczowe dziś umiejętności - pracy zespołowej i wyszukiwania informacji. W sumie bardzo dobry pomysł, teraz trzeba zadbać, aby nauczyciele i wykładowcy zechcieli go wykorzystać. Bo o tym, że uczniowie będą zachwyceni nową metodą pracy, jestem przekonany.

Edukacja ważnym megatrendem dla firm

W gospodarce opartej na wiedzy rośnie znaczenie edukacji, nie tylko dla członków różnych społeczności i całego społeczeństwa, ale także w działalności podmiotów gospodarczych. Niedawno na konferencji Future 2008 Andreas Steinle z niemieckiego Instytutu Prognozowania Przyszłości zauważył, że edukacja jest wyrazistym megatrendem widocznym pośród wielu innych innowacyjnych pomysłów. I słusznie. Rynek jest coraz bardziej skłonny akceptować działania o charakterze edukacyjnym jako istotny (niekiedy jeden z kluczowych) elementów działalności biznesowej całego przedsiębiorstwa. Nie chodzi tu przy tym wyłącznie o edukację własnych pracowników (to też ważne oczywiście, bo ich kompetencje co kilka lat będą się dezaktualizować). Każda firma, zwłaszcza innowacyjna, musi najpierw przekonać swoich potencjalnych klientów, że dany produkt czy usługę warto kupić. Konsumenci są już wyczuleni na reklamę i inne nachalne formy promocji, tak więc firmy muszą szukać innych form dotarcia do ludzi. Jednym ze sposobów jest wpisanie w katalog podstawowych działań firmy edukacji konsumenckiej w nowym rozumieniu, o którym pisałem wcześniej na łamach portalu Edunews.pl. W gospodarce opartej na wiedzy firma musi się dzielić tą wiedzą ze swoim klientem. Nie może to być nudne szkolenie czy prezentacja, bo nikogo to nie zainteresuje (i do tego zazwyczaj nakłady > efekty). Bardzo ważna jest forma tych działań. Świetnie sprawdza się tu edutainment, zwłaszcza przy działaniach na skalę powszechną. Ludzie chcą i muszą coraz więcej się uczyć, muszą to też polubić, a wiedza wzbogacona szczyptą rozrywki (lecz nie odwrotnie) ma szansę na rynku. Gdyby ktoś był zainteresowany takimi projektami w swojej firmie – mogę pomóc. Wiem, z kim warto tu współpracować :-)

Angielski rulez

Każde dziecko od pierwszej klasy szkoły podstawowej po szkołę ponadgimnazjalną będzie uczyć się łaciny naszych czasów, czyli języka angielskiego. Takiemu pomysłowi minister edukacji Katarzyny Hall i ekspertów MEN po prostu trzeba przyklasnąć, nawet jeśli wywoła to złość nauczycieli uczących innych języków. W epoce globalizacji i szybkiego rozwoju nowych technologii komunikacyjnych nie da się żyć i pracować posługując się tylko jednym językiem. Dzisiaj umiejętność swobodnej komunikacji w przynajmniej dwóch językach – polskim i angielskim - jest życiową koniecznością. Znajomość angielskiego jest niezbędna nie tylko z tej przyczyny, że posługuje się nim najwięcej ludzi na świecie. W kontekście edukacji istotne jest to, że przede wszystkim w tym właśnie języku rodzą się nowe koncepcje nauczania i uczenia się (nie wspominając o oprogramowaniu do najnowszych narzędzi), które tak czy owak oddziaływać będą na nasze życie, czy tego chcemy czy nie. Język angielski jest też podstawowym językiem społeczeństwa informacyjnego i jeśli chcemy korzystać z owoców najnowszych badań, metod i praktyk edukacyjnych, musimy się nim biegle posługiwać. Nie oznacza to rzecz jasna, że teraz każdy powinien biec sobie załatwiać jakiś certyfikat potwierdzający znajomość angielskiego. Tego nie należy moim zdaniem narzucać, bo po co papierek – przecież życie i tak zweryfikuje. Dla mnie takim testem jest to, czy rozmówca może po zdaniu w języku polskim swobodnie kontynuować wypowiedź i tok myślowy w języku angielskim. Jeśli tak potrafi, to mi wystarczy.

A tak w ogóle, to może mój pomysł, aby w publicznej TVP przynajmniej jedna wieczorynka dla dzieci była w języku angielskim (patrz: WordWorld), nie jest (w kontekście pomysłów MEN) tylko marzeniem?

Brakuje debat o oświacie

Tytuł postu to cytat z wypowiedzi b. minister Ireny Dzierzgowskiej dla Gazety Szkolnej, w której zwraca uwagę, że w Polsce od wielu lat tak naprawdę nie dyskutuje się na temat kształtu systemu edukacji. Trudno się nie zgodzić z takim twierdzeniem. O kształcie polskiej edukacji od wielu lat decydują nie uczniowie, ich rodzice, nauczyciele i dyrektorzy szkół, lecz politycy, którzy z reguły wpadną na jakiś (często szalony) pomysł, a potem przy pomocy urzędników oświatowych za wszelką siłę chcą go zrealizować, nie biorąc pod uwagę głosów osób zainteresowanych. Dobitne przykłady takiego zaślepienia mieliśmy w przypadku ministra Giertycha, ale myślę, że do listy można dołączyć wiele innych nazwisk, które zajmując najważniejsze stanowiska w polskiej oświacie kompletnie nic dla nowoczesnej edukacji w Polsce nie robiły. Potrzebujemy debaty o przyszłości edukacji w Polsce. Ale nie na poziomie ministerialnym ani nauczycielskich związków zawodowych (bo tu też zero zainteresowania edukacją). Potrzebujemy debaty na poziomie osób zainteresowanych – uczniów, nauczycieli, dyrektorów szkół, ale i rodziców, przedsiębiorców, środowisk akademickich i naukowych, publicystów, działaczy organizacji pozarządowych – słowem wszystkich, którzy w procesie edukacji rzeczywiście biorą udział i potrafią powiedzieć, czego po nim oczekują, nie zaś przyglądają się mu z daleka zza urzędniczego biurka. Takim miejscem do debaty jest między innymi Internet, dzięki któremu możemy rzeczywiście rozmawiać na temat przyszłości polskiej edukacji, a nie tylko biernie śledzić w mediach kolejne pomysły, jak ma być z tą edukacją.

10.04.2008

Antyedukacyjna telewizja

Po ciekawym głosie w Edunews.pl na temat telewizji edukacyjnej, dzisiejszy wpis będzie również o niej. Jak to się dzieje, że w takiej Wielkiej Brytanii jest możliwe realizowanie misji publicznej telewizji jako medium edukacyjnego, a w Polsce nie? Od lat na antenach polskiej telewizji publicznej nie goszczą porządne programy edukacyjne, które wspierałyby nauczycieli i uczniów podczas lekcji szkolnych. Nie ma również programów popularnonaukowych, dzięki którym widzowie w godzinach popołudniowych mieliby szansę znaleźć inteligentne programy, poszerzające ich wiedzę o szybko zmieniającym się świecie i uczące nowych umiejętności. Moim zdaniem Telewizja Polska, mimo deklaracji jej władz (nie tylko obecnych, ale i wszystkich poprzednich) w żadnej mierze nie jest medium edukacji społecznej. Przecież to nieprawda, że ludzie chcą oglądać tylko sieczkę i papkę, dzięki której przestają myśleć. Jeśli najpierw za pomocą machiny marketingowej telewizja robi ludziom wodę z mózgu, a potem organizuje badania wykazujące, że ludzie chcą oglądać nic nie warte intelektualnie produkcje – to chyba takie podejście dalekie jest od realizacji tzw. misji publicznej. Przy tym wszystkim najbardziej mnie irytuje to, że słabość programowa telewizji publicznej nie wstrzymuje ich władz przed kolejnymi apelami do społeczeństwa o płacenie abonamentu. Ja się nie dziwię, że ludzie nie chcą płacić takiego haraczu – w końcu po co wyrzucać ciężko zarobione pieniądze w błoto? A że można w telewizji zrobić edukacyjne cuda – jestem pewien. Jak ktoś nie wierzy – niech zapozna się z brytyjską stroną TEACHERS.TV, o której już wspominałem. Koniec i kropka. Odłóżmy pilota.

Filmowa edukacja

Dziś inspiracja do działania. Popularność YouTube i innych podobnych portali zawierających materiały filmowe powinna skłaniać  do większego wykorzystania video w procesie edukacji. Ostatnio amerykański portal edukacyjny eSchool News wspólnie z fundacją wydawnictwa Pearson ogłosiły w Stanach Zjednoczonych konkurs „Empowered Education”, przez który chcą zachęcać młodzież do korzystania z nowych technologii komunikacyjnych w nauce. Konkurs prowadzony jest w czterech kategoriach, dla  uczniów szkół podstawowych, średnich i wyższych oraz dla uniwersytetów i uczelni wyższych. Aby wziąć udział w konkursie należy nadesłać nakręcony 3-5 minutowy materiał filmowy na temat „Jak nowe technologie pomagają mi się uczyć”. Jury będzie oceniać warsztat dziennikarski oraz materiał zdjęciowy pokazujący, w jaki sposób szkoły i uczelnie wykorzystują nowe technologie w procesie kształcenia. Laureaci mogą liczyć m.in. na wysokie nagrody pieniężne dla siebie i szkoły, w której się uczą oraz udział w uroczystej gali w Waszyngtonie w obecności przedstawicieli rządu. Ciekaw jestem kiedy w Polsce ktoś wpadnie na podobny pomysł i co więcej, zyska aprobatę (i fundusze?) władz oświatowych do realizacji przedsięwzięcia…

Wolontariat pracowniczy na rzecz edukacji

Jak wiadomo nie od dziś uczniowie skarżą się na nudne zajęcia i niepraktyczną wiedzę przekazywana im w szkole. Problem ten wbrew pozorom nie jest trudny do rozwiązania, choć wymaga zdecydowanego zaangażowania dyrekcji szkoły. Jak to się potocznie mówi, musi się komuś chcieć. Dobry przykład płynie z Małopolski, gdzie dyrektorzy niektórych szkół technicznych postanowili uatrakcyjnić i „urealnić” zajęcia sięgając po wykładowców do firm. Nauczyciele z wykształceniem technicznym odchodzą ze szkół w poszukiwaniu lepszej pracy na rynku, więc dyrekcja szkoły zmuszona jest poszukiwać na ich miejsce innych osób. Z drugiej strony w firmach jest wielu fachowców, którzy są chętni do prowadzenia zajęć w szkołach na zasadzie wolontariatu lub za symboliczne wynagrodzenie. Z reguły takie zaangażowanie pracownika jest też dobrze przyjmowane przez pracodawcę, który może wykazać, że jego przedsiębiorstwo angażuje się w rozwiązywanie problemów lokalnej społeczności. Pomysł prosty i godny naśladowania – możliwy do zastosowania w różnych szkołach i na różnych lekcjach (na przykład podstawy przedsiębiorczości).

Ucz się, to ci wypłacą

Na ciekawy 15-tygodniowy eksperyment edukacyjny zdecydowała się dyrekcja jednej ze szkół średnich w amerykańskim stanie Georgia, chcąc umożliwić nadrobienie zaległości w matematyce i fizyce najsłabszym uczniom. Lokalna prywatna fundacja „Learning Makes a Difference” wyłożyła środki na program „Ucz się i zarabiaj”, czyli specjalne kursy dokształcające dla uczniów. Nie byłoby w tym nic szokującego, gdyby nie to, że postanowiono wręczyć nagrody finansowe w wysokości 480 dolarów każdemu uczniowi, który weźmie udział we wszystkich 2-godzinnych sesjach prowadzonych po lekcjach. Najlepsi z grupy, którzy w rezultacie kursu poprawią swoje oceny do poziomu „dobry” otrzymają jeszcze bonus w wysokości 125 dolarów. Pomysł kontrowersyjny, ale może warto sprawdzić czy w ten sposób można wpłynąć skutecznie na postawy uczniów?

Nauczyciel może więcej

W cytowanym w poprzednim poście wywiadzie dla „Dziennika” minister edukacji Katarzyna Hall przyznała, że choć aspiracje płacowe nauczycieli są zrozumiałe, to rozmowy o płacy należy połączyć z dyskusją na temat większego zaangażowania nauczycieli. „Ci, którzy chcą pracować więcej, powinni móc to robić w szkole nie w ramach nadgodzin, ale zwiększonego pensum, za zwiększonym wynagrodzeniem.” To pomysł dobry, choć na pewno wywoła burzę w środowisku nauczycielskim, głównie za przyczyną przedstawicieli związków zawodowych dbających o utrzymanie w polskiej szkole szkodliwych rozwiązań rodem z epoki socjalizmu. Wielu nauczycieli uważa, że im się podwyżki należą. Ot tak po prostu. Nie jestem zwolennikiem dawania podwyżek za samo bycie nauczycielem. Nauczycieli też dotyczą zasady rynkowe. Chcą mieć większe płace - powinni więcej pracować, na przykład w ramach zajęć pozalekcyjnych, na które w systemie oświaty można przecież znaleźć środki, przesuwając je choćby z budżetów niepotrzebnych działań nie wnoszących zbyt wiele w rozwój polskiego systemu edukacji (patrz: Monitor Edukacji).

Nauczyciel może więcej

W cytowanym w poprzednim poście wywiadzie dla „Dziennika” minister edukacji Katarzyna Hall przyznała, że choć aspiracje płacowe nauczycieli są zrozumiałe, to rozmowy o płacy należy połączyć z dyskusją na temat większego zaangażowania nauczycieli. „Ci, którzy  chcą pracować więcej, powinni móc to robić w szkole nie w ramach nadgodzin, ale zwiększonego pensum, za zwiększonym wynagrodzeniem.” To pomysł dobry, choć na pewno wywoła burzę w środowisku nauczycielskim, głównie za przyczyną przedstawicieli związków zawodowych dbających o utrzymanie w polskiej szkole szkodliwych rozwiązań rodem z epoki socjalizmu. Wielu nauczycieli uważa, że im się podwyżki należą. Ot tak po prostu. Nie jestem zwolennikiem dawania podwyżek za samo bycie nauczycielem. Nauczycieli też dotyczą zasady rynkowe. Chcą mieć większe płace - powinni więcej pracować, na przykład w ramach zajęć pozalekcyjnych, na które w systemie oświaty można przecież znaleźć środki, przesuwając je choćby z budżetów niepotrzebnych działań nie wnoszących zbyt wiele w rozwój polskiego systemu edukacji (patrz: Monitor Edukacji).

Modułowa edukacja

Minister edukacji Katarzyna Hall w wywiadzie dla Dziennika (9-10.02.08) przyznała, że chce uczynić polską szkołę „miejscem pozytywnych wyborów, rozwoju zainteresowań uczniów”. Na przykład w gimnazjum w podstawie programowej byłyby obowiązkowe moduły rozwijania tych zainteresowań. Uczeń wybierałby coś, co go interesuje – warsztaty biznesowe i przedsiębiorczości, warsztaty dziennikarskie, zajęcia sportowe, itp. To dobry pomysł, ale można go rozwinąć. W dobie e-learning 2.0 - brania odpowiedzialności za zakres i kształt własnej edukacji przez osoby uczące się - uczniowie powinni mieć duży wpływ na swoją ścieżkę edukacji od gimnazjum aż po studia. Można pójść krok dalej – tak zaprojektować system, aby kształcenie na wszystkich szczeblach było modułowe i umożliwiało zarówno zdobywanie wiedzy specjalistycznej w obszarze zainteresowania ucznia myślącego np. o studiach na kierunkach technicznych, jak i wiedzy ogólnej u osoby, która jest ciekawa świata i myśli np. o studiach dziennikarskich. Warto poznać w tym względzie doświadczenia brytyjskie - choćby projekt Enquiring Minds przygotowany przez organizację Futurelab.

Edutainment na matmie

Matematyka jak wiadomo jest straszna, zaś czekająca za 2 lata wszystkich uczniów bez wyjątku matura z matmy już budzi przerażenie. Dlatego w małopolskim i podkarpackim kuratoriach postanowiono pomóc uczniom sięgając po Edutainment, czyli połączyć przyjemną rozrywkę z pożyteczną edukacją. Być może już niedługo uczniowie będą na lekcjach matematyki mogli pograć w szachy, scrabble, brydża, a może nawet i pokera… Wszystkie te gry mają za zadanie nauczyć logicznego myślenia, co pomoże uczniom lepiej przygotować się do egzaminów. Pomysł podchwycili od razu internauci, którzy zwracają uwagę, że gra w pokera to nie tylko myślenie logiczne, ale i wiedza, jak wygrać w życiu. Z kolei brydż to także dogadywanie się z partnerem, analizowanie sytuacji i przede wszystkim liczenie, słowem praktyczne życiowe umiejętności. Na początek gry będą możliwe prawdopodobnie w ramach zajęć pozalekcyjnych. Bardzo ciekawy pomysł i też się pod nim podpisuję.

A więcej o edutainment przeczytacie w portalu EDUNEWS.PL

Definicję edutainment znajdziecie w artykule Edutainment albo edukacja rozrywkowa.

Nowe technologie w szkole

Szybki rozwój technologii informacyjnych, coraz mocniejsze komputery, laptopy i palmtopy, wielofunkcyjne telefony komórkowe, rozwój mediów elektronicznych i pojawienie się nowych mediów opartych m.in. o filozofię Web 2.0 – wszystko to w XXI wieku ma coraz większy wpływ na proces edukacji. Obecność w domach i pracy Internetu (coraz częściej z szerokopasmowym dostępem) i telefonów komórkowych, zmienia nie tylko sposób komunikowania się ludzi z otoczeniem, ale i sposoby uczenia się. Jednak w tym tworzącym się społeczeństwie informacyjnym kwalifikacje zdobyte na etapie edukacji szkolnej wystarczą na kilka lat pracy. Dla tych, którzy chcą osiągnąć sukces, nie ma więc innego wyjścia, jak uczenie się przez całe życie. Coraz częściej z pomocy mediów i Internetu korzystają nauczyciele i wykładowcy, próbując dotrzeć do swoich uczniów i studentów nowymi kanałami komunikacji i edukacji. Świetnym tego przykładem jest Wielka Brytania, gdzie nauczyciele mogą na wielu zajęciach podeprzeć się filmami edukacyjnymi, gromadzonymi przez portal Teachers.tv. Z kolei w Irlandii uczniowie wszystkich szkół podstawowych uczą się już pracować z kamerą cyfrową, komputerem i dyktafonem cyfrowym i poprzez pracę nad filmem, poznają świat. No, a w Polsce na to jeszcze trochę poczekamy, bo przecież są ważniejsze sprawy w polskiej szkole.

Na początek

Każdy z nas ma bogate doświadczenia związane z edukacją. Wielu z nas zapewne nie wspomina swojej edukacji, zwłaszcza szkolnej, zbyt milo. Ciekawe dlaczego? Może kojarzy się nam to z nudą i zmarnowanym czasem? Metodą 3Z (zakuć – zapamiętać – zapomnieć)? Mało kreatywnymi i mdłymi nauczycielami, którzy niczego nie potrafili nas nauczyć? Być może tak. Ale nie o tym ma być ten blog. Tu chciałbym pokazać inną, bardziej „ludzką”, twarz edukacji – zwrócić uwagę, że proces ten jest naturalnie obecny w całym naszym życiu i że to głównie od nas samych zależy, czy czegoś potrafimy się nauczyć i potem skorzystać z tej wiedzy w życiu. To blog obserwacji ze świata edukacji, w którym będę poruszać różne tematy, starając się spojrzeć na edukację trochę inaczej, niż z punktu widzenia szkoły i szkolnej ławki. A jest o czym pisać, zwłaszcza gdy sięgamy poza polskie granice i obserwujemy najnowsze trendy w edukacji na całym świecie. Zapraszam do lektury, obserwacji i komentarzy.