13.07.2008

Jeszcze raz o rozwiązaniach aleksandryjskich w edukacji

Muszę jeszcze raz nawiązać do artykułu Krzysztofa Rybińskiego w Newsweeku - tym razem skupiając się na szkolnictwie wyższym. Autor proponuje takie rozwiązania: „Poziom kształcenia wyższego w Polsce poza nielicznymi wyjątkami jest niski i tylko dwie polskie uczelnie są na liście 500 najlepszych na świecie, zresztą w przedostatniej setce. Próby dyskusji o zmianach w tym sektorze są sprowadzane do obrony praw nabytych i kwestii, czy ma istnieć habilitacja, czy nie. Nie widać żadnych perspektyw zmiany obecnej sytuacji. Dlatego należy przeprowadzić badania kapitału intelektualnego wszystkich polskich uczelni publicznych – opracować metodologię i ustawowo nakazać uczelniom dokonanie samooceny według ściśle określonych kryteriów. Takie samo badanie należy przeprowadzić w 10 najlepszych uczelniach świata oraz na tych wydziałach i kierunkach w Polsce, które odnoszą spektakularne sukcesy międzynarodowe. Należy opisać najlepsze praktyki prowadzące do światowego sukcesu i określić wzorzec. A potem finansowanie każdej uczelni uzależnić od corocznego skracania dystansu dzielącego daną uczelnię do wzorca.


To chyba za mało aleksandryjskie rozwiązanie. Po pierwsze należałoby skończyć z dyskryminacją uczelni niepublicznych. Wiadomo, że najlepsze na świecie uniwersytety są w Stanach Zjednoczonych - według rankingu The Times w Stanach Zjednoczonych znajduje się 12 spośród 15 najlepszych uniwersytetów na świecie, według rankingu Newsweeka 15 z 20, według rankingu szanghajskiego 58 ze 100, a według rankingu publikacji naukowych 170 z 500. Wszystkie amerykańskie uniwersytety mają takie same warunki konkurowania w walce o studentów i kadrę naukową, co zmusza je do stałego podnoszenia jakości nauczania i odpowiadania na bieżące zapotrzebowanie rynku. O to samo należałoby zadbać w Polsce – nie wiem, dlaczego Pan stawia tylko na uczelnie publiczne. Finansowanie uczelni wyższych powinno być uzależnione od efektywności procesu nauczania i sukcesów odnoszonych w różnych dziedzinach. Należałoby oczywiście przyjąć warunki dające równe szanse wszystkim uczelniom, a nie tylko „zasłużonym”, które już dawno spoczęły na laurach i zajmują się produkcją bezrobotnych lub niedopasowanych do rynku pracy absolwentów. Najlepsze uczelnie (może 10, 20 a może 30 – to kwestia wypracowania „aleksandryjskiego” kryterium oceny) powinny dostawać ponad połowę wszystkich środków przeznaczonych na finansowanie szkolnictwa wyższego. To mobilizowałoby pozostałe uczelnie do zmian, specjalizacji, modernizacji procesu nauczania, patrzenia na oczekiwania pracodawców, badania trendów (i w ogóle myślenia o tym, gdzie ma być Polska za 20-30 lat). To powinno trochę wyglądać jak taka Liga Mistrzów – awansujecie dalej – dostajecie większe pieniądze na badania i rozwój uczelni. Ponadto obowiązkowe powinny być (na studiach I i II stopnia oraz podyplomowych) programy realizowane w partnerstwie z zagranicznymi uczelniami (uwaga! w języku angielskim lub innym języku międzynarodowym), najlepiej jeszcze poddane systemom akredytacji zachodnich (czytaj: anglosaskich) instytucji edukacyjnych. Nie zapominajmy – wypomina to nam OECD – że Polska ma jeden z gorszych współczynników umiędzynarodowienia szkolnictwa wyższego wśród krajów członkowskich i należy to zmieniać. To oczywiście tylko kilka pomysłów – bo tych rozwiązań należałoby wprowadzić znacznie więcej.
Od wielu lat toczy się w Polsce jałowa dyskusja, czy studia powinny być płatne czy bezpłatne. Już dziś świetne prywatne szkoły wyższe – jak na przykład Łazarski, Koźmiński, PWST, Polsko Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych i wiele innych – biją na głowę dziesiątki uczelni publicznych jeśli chodzi o jakość nauczania i przygotowanie absolwentów do wyjścia na rynek pracy. Niestety w rankingach zawsze będą przegrywać z publicznymi uczelniami, ponieważ w Polsce funkcjonuje XIX wieczny model pruski szkolnictwa wyższego, który premiuje ilość i historyczne dokonania (czyli tzw. prestiż), a nie jakość i nadążanie za rozwojem cywilizacyjnym. Może w końcu ktoś zdecyduje się przeciąć ten węzeł gordyjski?

Brak komentarzy: