Przy okazji tegorocznych matur pojawiło się wiele cennych głosów na temat reformy oświaty. Od wielu miesięcy Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia nas, że oto jest realizowana najwspanialsza reforma, która wypchnie polską oświatę i młodzież w XXI wieku. Z drugiej strony ogromna większość wypowiedzi pojawiających się poza ministerstwem, jest głęboko krytyczna wobec założeń, zakresu, metod reformowania polskiej edukacji. Patrząc na dotychczasowe efekty działań reformatorskich, nie widzę wielkiego postępu w ciągu ostatnich 10 lat. Systemowo tkwimy w tym samym miejscu, chociaż zmieniło się tak wiele wokół nas. Dlatego uważam, że warto opublikować wypowiedź tegrocznej maturzystki, jako kolejny głos w dyskusji. Być może zaślepieni „reformatorstwem” gubimy gdzieś sens tych reform?
"W polskiej szkole spędziłam 12 lat i całkiem niedawno zwieńczyłam ten etap mojej edukacji tzw. egzaminem dojrzałości. I właściwie mogłabym się już cieszyć wolnością i zasłużonym odpoczynkiem. Mogłabym myśleć o studiach i planować nowe życie. Jest tylko jeden problem: nie potrafię tak po prostu zapomnieć wieloletniego szkolnego koszmaru. Nie chcę udawać, że wszystko było w porządku.
Bo szkoła pokazywała mnie i moim kolegom, że nie warto się starać, nie warto być ambitnym. Utwierdzała nas w przekonaniu, że nasza wyjątkowość to jedynie balast, który przeszkadza we wpasowaniu się w uniwersalny model odpowiedzi. Szkoła od najwcześniejszych lat niszczyła wszelkie przejawy samodzielnej myśli. Przekonywała, że nie ma sensu czytać całej książki, skoro na maturze będziemy musieli ograniczyć się do analizy i interpretacji jej okrojonego fragmentu.
Uzyskane w ten sposób świadectwo maturalne nie świadczy zupełnie o niczym. Maturę zdaje teraz przecież niemal każdy, kto do niej przystąpi. Przede wszystkim dlatego, że jej wymagania są tak żenująco niskie, iż nie sposób na nich polec. I tym sposobem największych leni, nieuków i oszustów stawia się na równi z uczniami ambitnymi, którzy chcą coś w życiu osiągnąć i ciężko na to pracują.
Mam o to wszystko żal do polskiej oświaty. I dlatego nie chcę, by moi młodsi koledzy musieli przechodzić przez to samo co ja i tysiące moich rówieśników. Szkoła powinna pomagać uczniom w rozwoju, doceniać ich talenty. Powinna uczyć, nie zaś bombardować suchymi faktami, które należy przyswoić i potem bezmyślnie przytaczać. I wreszcie sama matura powinna być sprawdzianem, którego wynik będzie pokazywał autentyczny stan wiedzy i umiejętności.
Polska szkoła musi się zmienić. Apeluję więc: walczmy wspólnie o jej reformę, pomóżmy jej wreszcie odbić się od dna."
Marta Megger, tegoroczna maturzystka z Bydgoszczy
2 komentarze:
Smutna prawda, ale prawda... :(
Słowa tej maturzystki mogłaby potwierdzić moja mama, która ponad 30 lat przepracowała w szkole. Powiedziała coś bardzo podobnego: matury nie zda tylko skończony kretyn, tak obniżono wymagania.
Prześlij komentarz